Recenzja książki Literatura i homoseksualność. Zarys problematyki genderowej w kanonicznych tekstach literatury światowej i polskiej, Ewa Chudoba
Od Sokratesa do Filipiak
Przegląd wątków homoerotycznych w literaturze, od starożytności do dziś, w Polsce i na świecie. Napisane przystępnie i z równościowej perspektywy
Tytuł, a przede wszystkim podtytuł tej książki może sugerować, że mamy do czynienia z hermetycznym badaniem naukowym nad homoseksualnością. Nic bardziej mylnego, Literaturę i homoseksualność można polecić już uczniom i uczennicom gimnazjum, jeśli chcą uzupełnić swoją wiedzę na temat mniej znanych wątków w życiu i twórczości pisarek i pisarzy przerabianych w szkole. Dla całej reszty będzie to po prostu książka opowiadająca lub systematyzująca wiedzę o homoseksualności w naszej kulturze, od zarania dziejów do chwili obecnej.
Ścisnąć dłoń, strzelić palcami
Główny trzon książki Ewy Chudoby stanowi blisko trzydzieści portretów ludzi pióra. Autorka najpierw prezentuje ich życiorys, a potem sposób prezentowania tematyki homoerotycznej w twórczości. Zaczyna się od Safony i Sokratesa, a dalej są m.in. Michał Anioł, William Shakespeare, Oscar Wilde, Colette, Walt Whitman, Thomas Mann, Jean Genet, Virginia Woolf. To wielkie nazwiska, wielokrotnie przywoływane i omawiane, ale nawet w ich przypadku często wątek poruszania tematyki homoseksualnej jest pomijany lub marginalizowany. Nowa perspektywa pozwala także wskazać osoby nieco mniej znane, jak np. Klaus Mann czy Radclyffe Hall.
Już z tej krótkiej wyliczanki widać, że większość omawianych osób tworzyła w odległych czasach, kiedy poruszanie wprost tematyki homoseksualnej zwyczajnie nie było możliwe. Stąd niezbędne stawało się posługiwanie kodem, czyli sygnalizowanie nienormatywności seksualnej w sposób zawoalowany. Chudoba pokazuje, jak to wyglądało w praktyce. Poza oczywistymi tropami, czyli nawiązaniami do starożytności (wątki platońskie, mit o Narcyzie, toposy arkadyjskie), niektóre wyobrażenia medyczne o homoseksualistach, szczególnie z przełomu XIX i XX wieku, mogą dziś budzić zdumienie, np. wiara w uzdolnienia muzyczne czy poetyckie, wrodzony estetyzm, wyjątkową lubieżność (to w przypadku kobiet) lub nieśmiertelne przejawianie cech typowych dla płci przeciwnej. Najzabawniejsze, że „inwerci mieli mieć silny uścisk dłoni, a lesbijki miały strzelać placami”. Tym samym praca Chudoby przestaje traktować jedynie o literaturze, a staje się przeglądem dyskursu o homoseksualności naszego kręgu cywilizacyjnego w kolejnych epokach.
Pisarki i pisarze, którzy mieli największy wpływ
Jak zawsze w przypadku książek niejako aspirujących do całościowego ukazania tematu, pojawić się muszą wątpliwości odnośnie doboru bohaterów. Dlaczego nie ma Gertrudy Stein, Jamesa Baldwina, Larry'ego Kramera, Tennessee Williamsa? A skoro rzecz doprowadzona jest do współczesności – także Alana Hollinghursta i Michaela Cunninghama? Zdaję sobie jednak sprawę, że nie ma możliwości opisania wszystkich, zawsze ktoś się nie zmieści. Docenić za to warto równościowe starania Chudoby, aby tematyka lesbijska była równie obecna co gejowska.
Czytając „Literaturę i homoseksualność” wielokrotnie przypominała mi się książka Paula Russella wydana w Polsce piętnaście lat temu pod koszmarnym tytułem „Stu kochających inaczej, którzy mieli największy wpływ na dzieje ludzkości”. Nie tylko dlatego, że Russell zaczynał od Sokratesa i Safony, a wiele opisanych osób się pokrywało, ale także ze względu na przyjęty klucz biograficzny. Chudoba ma jednak tę przewagę, że napisała także część poświęconą Polsce w której mamy: Iwaszkiewicza, Gombrowicza, Andrzejewskiego, Witkowskiego, Żmichowską, Dąbrowską i Filipiak.
Wielcy, także zapomniani
Właśnie rozdziały „polskie” to chyba największa wartość książki, a jednocześnie część, o którą najbardziej by się chciało spierać. Bo czy słusznie autorka postawiła na kanon, czyli autorów uznawanych za wybitnych? Tylko uznawanych kiedy, wtedy gdy pisali czy dziś? No i wybitnych jako twórcy czy w kontekście poruszania wątków homoerotycznych? Że nie są to sprawy oczywiste, dobrze ilustruje przykład Jerzego Andrzejewskiego, kiedyś pisarza uznawanego za wielkiego, typowanego do Nobla, a dziś w dużej mierze zapomnianego, chociaż wciąż kojarzonego. Skoro jedynie czterech pisarzy doczekało się własnych biogramów, to czy właśnie Andrzejewski jest bezdyskusyjnym kandydatem do tego grona? Dla mnie ciekawszy byłby w tym miejscu ktoś bardziej zaskakujący, autor będący odkryciem własnym Chudoby, ktoś taki jak Adrienne Rich w rozdziale o zagranicznych kobietach.
Najwięcej niespodzianek czyha jednak we wstępie, który chwilami sprawia wrażenie, jakby pochodził z innej książki. Do tej popularyzatorskiej pozycji nijak się mają zadziwiające koncepcje nazewnicze autorki. Chudoba stwierdza bowiem, że pojęcie „homoseksualizm” nie dotyczy kobiet: „ponieważ zostało stworzone przez mężczyzn i dla mężczyzn”. Dowodem, że tak właśnie jest, ma być termin „homoseksualistka”, który „nigdy się nie przyjął”. Te stwierdzenia, które w pracy naukowej, poparte głębszą analizą, byłyby ciekawe, tutaj są zwyczajnie niepotrzebne, nie mają zresztą żadnego znaczenia w dalszej części książki. Sama autorka chyba o nich zapomina, bo zdarza jej się użyć słowo „homoseksualistka”. Zdarza jej się także napisać o „odmiennych skłonnościach”, co raczej nie powinno się zdarzyć, szczególnie jeśli wcześniej zadeklarowała się jako osoba czuła na kwestie językowe i dyskryminującą moc języka.
Russell, Chudoba i dalej
Literatura i homoseksualność to nie tylko niejako lepsza i nowocześniejsza wersja pracy Russella. Książka częściowo wypełnia także poważną lukę na rynku podręczników szkolnych i akademickich, wciąż nie ma całościowego opracowania omawiającego homoerotyzm w najważniejszych tekstach literackich. Ten brak jest coraz bardziej widoczny, nie tylko wobec istniejących gender i queer studies, ale także chęci podejmowania tematyki homoseksualnej w pracach magisterskich i doktorskich. Dlaczego od lat to się nie zmienia? Najwyraźniej wciąż tak wielki jest strach przed prostą prawdą, która wyłania się z tego typu książek: uczucie i pożądanie do osób tej samej płci istniało zawsze, a odczuwały je także osoby, bez których świat, w którym żyjemy, wyglądałby nieco inaczej. Albo nawet bardzo.