Recenzja książki Kozacy i Wehrmacht, Werner H. Krause

Gabriel L. Kamiński

Od momentu demontażu bloku sowieckiego zmieniło się praktycznie wszystko, przede wszystkim zaś spojrzenie na historię XX wieku, a szczególnie na okres II wojny światowej.

Tematy tabu, takie jak eksterminacja małych narodów: Krymskich Tatarów i Niemców, narodów Zakaukazia, udział ich w II wojnie światowej po stronie niemieckiej w walce ze stalinowskim reżimem nabrały nowego znaczenia. Od początku lat 90-tych pojawiać się zaczęły na ten temat ciekawe artykuły, publikacje i opracowania dotyczące tych niewygodnych dla oficjalnej historiozofii faktów. Sięgnięto do niedostępnych wcześniej archiwów i historycznych źródeł.

Jedną z takich prac jest wydana ostatnio przez krakowskie wydawnictwo LIBRON książka pt. Kozacy i Wehrmacht.

Autor Werner H. Krause, niezależny dziennikarz, który od początku swojej działalności pisał o kontrowersyjnych dla ówczesnych władz tematach represji, prześladowań w byłej NRD, a także kwestiach przesiedleń, zajął się także arcyciekawym wątkiem – udziałem kozaków dońskich, zaporoskich, kubańskich i tereckich oraz narodów kaukaskich w II wojnie światowej, w oddziałach Wehrmachtu, w walce ze znienawidzonym przez nie stalinowskim aparatem ucisku.

Autor tej kontrowersyjnej książki wykorzystał, oprócz dostępnych mu archiwalnych źródeł, relacje świadków, m.in. Ernsta Waltera von Mossnera, który współtworzył kozackie formacje i nimi dowodził.
Wcześniej oficjalna propaganda i „dyżurni” historycy radzieccy przedstawiali ten epizod wojenny – utworzenie XV Kozackiego Korpusu Kawalerii, w kategoriach zdrady i kolaboracji społeczności kozackiej z niemieckim okupantem.

Autor kreśli ich narodowy portret w szerokiej perspektywie czasowej.

W rozdziałach „Kozacy w rosyjskiej historii” i „Kozacy bronią swych praw” przedstawia w dziennikarskim skrócie historię społeczności kozackiej począwszy od XVI wieku, jej walkę o niezależność i życie zgodne z własną tradycją, będącą nieustannym pasmem porażek, sukcesów a także zdrady ze strony wielkiej polityki, tak Polski, jak i potem Rosji.

Ich losy splotły się dość szczególnie z polskimi w okresie Rzeczpospolitej Obojga Narodów, czasów kozackich powstań hetmana Chmielnickiego, a nazwiska słynnych przywódców buntów – Stieńki Razina, Jemieljana Pugaczowa, utrwaliły się w historii i literaturze.

Kozacy ze swoją zorganizowaną władzą – „krugiem” starszyzny tworzyli opartą na wolności osobistej i gospodarczej wspólnotę wyróżniającą się na tle innych narodów Rosji dużą niezależnością kulturową. Wywalczyli ją w krwawych epizodach własnej historii, której cześć oddał Michaił Szołochow w literackiej epopei „Cichy Don” .

Krause stara się skupić w swojej pracy głównie na kwestiach dotyczących organizacji kozackich formacji, na jesieni 1943 roku na poligonie w Mławie w południowej części Prus Wschodnich tworzono pierwsze pułki ochotnicze, a także historią ich udziału w działaniach wojennych na Bałkanach i późniejszym exodusem po przegranej na Zachód. Pomija pojawiające się we wcześniejszych opracowaniach wątki ich szczególnego okrucieństwa; udział kozaków tereckich i kubańskich w oddziałach Reinefartha, Diliwangera czy Kamińskiego przy pacyfikacji m.in. powstania warszawskiego.

Książka Krausego Kozacy i Wehrmacht wypełnia kolejną białą plamę w niełatwej i ciągle reinterpetowanej na nowo historii II wojny światowej, a szczególnie udziału w niej po stronie niemieckiej wielonarodowych pomocniczych formacji ochotniczych.

Już na przełomie 1941 i 1942 r. przygotowano projekty formowania legionów turkiestańskiego, gruzińskiego, ormiańskiego i kaukasko-mahometańskiego, a także formacji złożonych z Tatarów krymskich. W kwietniu 1942 r., w związku z planowaną ofensywą w kierunku Kaukazu, Naczelne Dowództwo Wehrmachtu oficjalnie nakazało włączyć do udziału w działaniach bojowych przedstawicieli narodów kaukaskich i Kozaków, określając ich mianem „równoprawnych sojuszników”.

Autor w końcowych rozdziałach jeszcze raz potwierdza tezę, że nie ma takiej ceny, jakiej nie zapłaciłyby zwycięskie mocarstwa, aby zadowolić wówczas Stalina. Otrzymał wszystko, co chciał – swój kawałek Europy i zadośćuczynienie w postaci wydania mu „zdrajców wielkiego rosyjskiego narodu”. Kozacy byli tylko niewielkim trybikiem w machinie tej wielkiej światowej polityki. A mądre zdanie, które później ukazało się w „Timesie”: „Jeżeli jakiś naród zamiata pod dywan swoje zbrodnie, tym większe staje się ryzyko, iż mogą się one powtórzyć. Uwiecznia również własny fałszywy wizerunek, zacierając swe prawdziwe oblicze”, widać niewiele nas nauczyło, nawiązując do tego, co się dzieje na współczesnej arenie politycznej świata.

Książka starannie wydana, opatrzona bogatymi przypisami, zdjęciami czarno-białymi i ilustracjami. Polecam ją każdemu, kto z dociekania nie tylko historycznej prawdy czyni swoją pasję i rodzaj powinności.