Recenzja książki Polscy zamachowcy. Droga do wolności, Rafał Górski

Terrorysta bohaterem?

Czy odpowiedź twierdząca na tak postawione pytanie może powstać tylko w umyśle fanatyka, który wysyłając niewiernych do piekła, gwarantuje sobie lot pierwszą klasą do rajskiego burdelu?

Książka Rafała Górskiego Polscy zamachowcy przywołuje zapomniane wątki walki o niepodległość Polski z okresu 1862–1945, prowadzone za pomocą bomby i rewolweru. W drobiazgowy i barwny sposób opisuje przygotowania do zamachu, jego przebieg, jak i przybliża sylwetki bojowców – w tym ich pobudki moralne. Choć sam autor wystrzega się jednoznacznej oceny ich czynów, postacie zamachowców niejednokrotnie urzekają swą inteligencją, odwagą i poświęceniem.

„Polscy zamachowcy” są także odtrutką na nacjonalizm wciskany nam w szkołach. Jak się dowiadujemy z lektury książki, bojownikom o niepodległą Polskę przyświecały bowiem również inne cele – obalenie despotyzmu i wyzysku klasy pracującej, szeroko rozumiana wolność.

Rafał Górski dowodzi, że żołnierze dywersji, święcący sukcesy w walce z hitlerowskim najeźdźcą, są w prostej linii spadkobiercami tych, których cesarska propaganda nazywała niechlubnie nihilistami:
„W okresie zaborów narodził się w Polsce szczególny typ bojownika o niepodległość, który szedł do walki w pojedynkę albo z garstką współtowarzyszy, uzbrojony w sztylet, rewolwer lub bombę. Człowiek taki próbował rozpalić żagiew buntu, gdy większość społeczeństwa pogrążona była w stagnacji. Dbał o to, aby ci, których zadaniem było zwalczać bunt, nie mieli błogiej świadomości, że jedynie oni są uzbrojeni, że mogą czynić, co zechcą, i nic im za to nie grozi. Upragniony przez niego wybuch powstania narodowego nie oznaczał, że bojownik porzucał dotychczasowe zajęcie. W nowych warunkach akcje zamachowe mogły przyczynić się do wyrównywania szans w walce z silniejszym przeciwnikiem i były akceptowane przez część przywódców powstańczych.

Carski lub pruski dygnitarz tracił bowiem monopol na terror w podbitym kraju – sam mógł zostać sterroryzowany […]

Formy walki, między innymi konfiskaty pieniędzy i broni, zamachy na funkcjonariuszy policji i innych instytucji, przejęte zostały przez ruch oporu w latach 1939–1945 wprost od starszych kolegów.

Taką postać oporu wymusiła prowadzona przez hitlerowców  polityka eksterminacji, ich przewaga technologiczna oraz ciągle zmieniające się warunki wojenne. Również i tym razem chodziło o przerwanie bariery strachu i pokazanie społeczeństwu, że ruch zbrojny działa i rośnie w siłę, która potrafi wymierzyć sprawiedliwość okupantom. Zarządzenie Komendy Głównej AK z 13 marca 1943 r., stawiając dywersję i sabotaż na pierwszym miejscu wśród najważniejszych kierunków działalności bojowej, w punkcie 3. głosiło: „Terror w stosunku do Niemców, volksdeutschów i wszystkich współpracujących z okupantem […].”

W książce Rafała Górskiego, okraszonej licznymi zdjęciami i przedrukami z gazet, widać ogromny wysiłek włożony we wskrzeszenie pamięci o tych, którzy w imię ideałów byli w stanie zaryzykować dosłownie wszystko. „Polscy zamachowcy” nie są jednak pozycją naukową. Ani też sensacyjną. Jej zadanie wydaje się tkwić w tezie zakonspirowanej pomiędzy wierszami, że kiedy panuje niesprawiedliwość, pokój nie jest najwyższą wartością. Pacyfizm jest dobry, lecz po rewolucji.