Recenzja książki Słowianie i wikingowie, Witold Chrzanowski
Apogeum wypraw wikińskich przypadało akurat na czasy powstawania zachodniosłowiańskich struktur państwowych, takich jak księstwo obodryckie, Związek Wielecki, republika wolińska czy też nasze rodzime państwo Polan. W swoich historycznych i archeologicznych poszukiwaniach wielokrotnie stykałem się ze wzmiankami o kontaktach wikińsko-słowiańskich. A to duńska stocznia budująca słowiańskie łodzie, a to znaleziska z Islandii dające podstawę, by sądzić, iż wśród norweskich kolonizatorów tej wyspy byli również Słowianie, a to na wpół mityczna wikińska twierdza Jomsborg u ujścia Odry czy też, równie mityczna, córka Mieszka I, Świętosława, żona królów szwedzkich i duńskich, matka Knuta, króla Anglii, Danii i Norwegii. Są też podstawy, by sądzić, iż w wyprawie dwóch królów, norweskiego i duńskiego (Olafa Tryggvassona oraz Svena Widłobrodego) na Anglię pod koniec X wieku wzięło udział sporo słowiańskich wojów. Jeśli dorzucimy do tego jeszcze teorię o drużynie przybocznej Mieszka I, złożonej (przynajmniej w małej części) ze skandynawskich wojowników, coraz większą ilość pochówków skandynawskich znajdowanych na terenie Polski oraz wspomnimy fakt, iż na dziewięćdziesiąt procent Państwo Nowogródzkie i Ruś Kijowską założyli Rusowie, plemię z terenów obecnej Szwecji, dając początek dynastii Rurykowiczów, to okazuje się, że obie nacje, skandynawska i słowiańska, miały na siebie całkiem spory wpływ.
W mojej biblioteczce brakowało jak raz takiego kompendium porównawczego, wyszczególniającego i skupiającego się właśnie na kontaktach Słowiańszczyzny i Skandynawii. Spodziewałem się, że książka Chrzanowskiego wypełni tę pustkę – i owszem, wypełniła, ale... nie do końca, że tak powiem, w narzuconym sobie przez autora temacie. Co nie znaczy, że książka jest niewarta przeczytania. Skończyło się to raczej tak jak przy książce Farleya Mowata „Wyprawy wikingów” – spodziewałem się opisu wszystkich wypraw wikińskich na terenie całej Europy, a otrzymałem emocjonującą opowieść o odkryciu i zasiedleniu przez Norwegów Islandii, Grenlandii i Nowej Fundlandii.
Wbrew tytułowi, książka nie skupia się na Słowianach (jako całości) i wikingach, ale na Słowianach zachodnich, Karolingach, Sasach i później Cesarstwie Niemieckim. Jest też trochę o Danii, Olafie Tryggvassonie, Ragnarze Lodbroku i Rusach, ale całość skupia się bardziej na zmaganiach Obodrytów i Wieletów z kolejnymi królami niemieckimi. I, nie da się ukryć, jest to lektura niezwykle zajmująca. Kolejne powstania wyżej wspomnianych plemion, ich walka o niepodległość, a następnie o wiarę, początkowe porażki, zdrady własnych wodzów, chwiejne sojusze i ostateczne wyrwanie się spod władzy niemieckich cesarzy (książka opisuje dzieje do końca X wieku) wciąga niczym najlepsza powieść historyczna. Taki, a nie inny odbiór Chrzanowski uzyskał dzięki swobodnemu, przyjaznemu czytelnikowi językowi, pozbawionemu naukowej sztywności – jest to dzieło bardziej popularyzatorskie niż ściśle akademickie, choć autor nie boi się wysnuwać własnych teorii i wdawać się w polemikę z największymi autorytetami historycznymi. Jednak to „spoufalanie się” z faktami historycznymi, komentowanie ich w delikatnie prześmiewczy sposób może być czasami irytujące, co sprawia, że książka traci swój paranaukowy szlif. Najbardziej drażni nieustanne naigrywanie się ze świętego ogiera Swarożyca, za pomocą którego wieleccy kapłani wróżyli pomyślność w bitwie. Stwierdzenie, jakoby koń rządził państwem wieleckim, było już po prostu przesadą. Za to nie przeszkadzają Chrzanowskiemu nawiedzone sny grafa Zygfryda, ojca kronikarza Thietmara, ba! – nawet go za nie chwali. No tak, tylko że Swaróg to pogańskie bóstwo, a Zygfryd to zagorzały chrześcijanin. No cóż, profesjonalny historyk powinien analizować dzieje jak najbardziej obiektywnie i bez emocji – to Chrzanowskiemu po prostu czasem nie wychodzi.
Ta mała niedogodność nie przeszkadza jednak za bardzo w lekturze „Słowian i wikingów”. Autor bardzo dobrze sygnalizuje, co jest jego własną teorią, a co faktem historycznym, gęsto podpierając swoje wypowiedzi cytatami ze źródeł. Jest to świetna pozycja na początek podróży po epoce późnych Karolingów i początkach państw zachodniosłowiańskich. Polecam!